(Lissa)
Właśnie w tej chwili okładałm Toma poduszką. Ale tylko w celach obronnych! Te debile wymyślili sobie bitwę na poduszki! W szpitalu! Co za idioci! Pewnie jeśteście ciekawi skąd wogóle je mamy? Otóż po drodzę zachaczyli o wózek pielęgniarki z czystymi poduszkami. Nawet Siva pomógł im je przytaszczyć! Ten świat schodzi na psy. Nathan cierpi, a oni mi tu z bitwą wyjeżdzają! Juz lepiej, że okładamy się poduszkami, a nie budyniem, ale i tak wyszedł z tego niezły bałagan.
- Chłopaki! - wydarłam się. - Kończymy!
- NIE! - krzykneli chórem i wrócili do swojego "zajęcia".
- Albo będzie spokój, albo...
- Albo co? - rzucił TomTom.
- Albo w mordę. - powiedział Nathan.
- Grozisz mi? - zbulwersował sie Tom.
- Żebys wiedział. - jeszcze chwila i by się pobili.
- Lissa ma rację. - poparł mnie Siva. - Narobiliśmy niezłego balaganu.
Rozejrzeliśmy się po pokoju. Wszędzie walało się pierze z poduszek. Trzeba zagonić chłopaków do sprzątania, bo inaczej będzie problem.
- Tom, Siva ruszcie swoje zacne cztery litery po jakieś szczotki; Jay i Max zacznijcie tu ogarnić...
- A ty? - zapytał loczek.
- Ja nadzoruje wasza pracę. - Nath zaczął się śmiać, a Jay zrobił minę WTF?! - Skąd to zdziwienie? To wy zaczeliście tą bitwę, a że z tego wyszedł syf, to już nie moja wina.
- Ale... ale... ty też brałas w tym udział! - próbował się wymigać.
- A miałam jakiś wybór? - wkurzyłam się, ale w duchu się śmiałam. - Musiałam się bronić! A teraz nie marudzimy tylko do roboty!
Po kilku minutach Tom i Siva wrócili ze szczotkami. Sprzątali bez gadania. Mają szczęście! Ja bym im dała, gdyby zaczęli marudzić.
Stałam i patrzyłam na ich "postępy", bo na początku za bardzo im nie szło. Nathan miał niezły ubaw, patrząc jak jego koledzy sprzątają latające po całym pokoju białe piórka z minami zbitych psiaków.
Po 30 minutach całe pierze wylądowało w workach na śmieci.
- Brawo chłopcy! Jestem z was dumna. - powiedziałam zadowolona.
- Mam nadzieję, że jakaś nagroda będzie. - wypalił Seev.
- Za posprzątanie swojego bałaganu?
- Ciesz się, że wogóle posprzątaliśmy. - powiedział nadal fochnięty Jay.
- Nie mów tak, bo jeszcze Lissa pomyśli, że bałaganiarze jesteśmy. - szturchnął kumpla Max.
- A to niby nie prawda? - ciągnął loczek.
- Zamknij się!
- Dajcie już spokój! - powiesziałam i zwróciłam sie do Nath'a - Muszę się zbierać.
- Już? Nie! Proszę, nie zostawiaj mnie z nimi.
- Ej! - powiedziała cała czwórka jednocześnie.
- Muszę. Juz 20:00, a ja mam jutro pierwszy dzień szkoły.
- No dobrze. Ale obiecaj że jutro wpadniesz.
- Obiecuje. - zwróciłam sie do Maxa. - Rusz się! Idziemy.
- Jak to my? - zdziwił się łysy.
- Ty sie jeszcze pytasz? Nie będę przecież szła taki kawał z buta!
Powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zdezorientowany Max szybko udał się za mną.
CDN....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po długim czasie bicia się z myślami, udało mi się to napisać. Miałam małą blokadę, ale po piosence "Iris" wena wróciła ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz