(Lissa)
Zachwycałam się pięknem restauracji, gdy nagle mój uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił. Przy stoliku pod ścianą siedział nie kto inny jak Nathan Sykes z zespołem. Siedzieli tak jakby nigdy nic. Śmiali się i rozmawiali. Spjrzałam na Nath'a, który wyglądał całkiem uroczo. Fuu! Nie wierzę, że o tym pomyślałam. Bez zastanowienia podbiegłam do niego na maksa wkurzona.
- Co ty tutaj robisz? - wydarłam się na całą restaurację. - Śledzisz mnie?
- Lissa? Nie! Nie śledze cię. - wstał, próbując mnie przekonać. - Przyszedłem tu z przyjaciółmi na kolację. - powiedział wskazując na siedzących obok niego, którzy ze zdumieniem i ciekawością jednocześnie, przyglądali się całej sytuacji.
- Nie jestem pewna. - powiedziałam i chwyciłam talerz z barszczem, który stał obok mnie.
Podniosłam go na wysokość jego głowy i delikatnie go przechyliłam. Cała zawartość talerza spłynęła po jego ślicznej główce. Jego towarzysze wybuchli niekontrolowanym śmiechem, a ja odwróciłam się i odeszłam w kierunku Arlene.
(Nathan)
Stałem tak, patrząc na oddalającą sie Lisse. Nie mogłem uwierzyć, że polała mnie barszczem! Max, Tom, Jay i Siva mieli ze mnie mega polewke.
Nie zwracając uwagi na nich i mój wygląd. Pobiegłem za nią.
- Lissa! Lissa, czekaj! - wołałem na cały głos.
Razem ze swoją towarzyszką wyszła z restauracji. Bez zastanowienia udałem się za nią. Zobaczyłem ja wsiadającą do czarnego chevroleta.
- Lissa! Proszę Lissa, chce porozmawiać. - podbiegłem do niej i spojrzałem jej w oczy.
-Nie mamy o czym. Wybacz, ale Arlene czeka.
- Daj mi 5 minut. Muszę ci coś powiedzieć.
- Ok. 5 minut, a potem dajesz mi spokuj. - zamknęła drzwi do auta i podeszła bliżej mnie. - To co jest takiego ważnego?
- Chciałem ci powiedzieć, że..... że od pierwszego razu kiedy cię zobaczyłem, cały czas o tobie myślę...
- STOP! Tylko mi nie mów... - nie dokończyła, bo zasłoniłem jej usta dłonią.
Delikatnie przybliżyłem sie do niej, chcąc ją pocałować. Niestety ona przejrzała moje zamiary i odsunęła się.
- Wybacz, Nie gustuje w barszczu. - uśmiechnęła sie zalotnie.
- Mogę cie chociaż przytulić? - zrobiłem oczka jak kot ze "Shreka".
- Waż się buraczku! Ręce przy sobie. - Lissa zaczęła uciekać.
Pognałem za nią i już po chwili trzymałem ją w ramionach. Zaczęła się wydzierać, ale trzymałem ją mocno.
- Puszczaj mnie! Nathan! Puść mnie, albo pożałujesz!
Powoli wypuściłem ją, a jej zielona sukienka była pokryta plamami po barszczu.
- Ty świnio! Znowu to zrobiłeś! - krzyknęła ze złością. Boże, wyglądała przeuroczo gdy się na mnie złościła.
- Mogłem to zrobić po dobroci. To była wyłącznie twoja decyzja. Nie trzeba bylo uciekać. - uśmiechnąłem się do niej.
- Lissa! Chodz już! - jej przyjaciółka zawołał z samochodu.
- Chwileczkę! - odpowiedziała i zwróciła się do mnie. - Muszę iść. Pa buraczku. - powiedziała uśmiechnięta.
- Poczekaj! Zadzwonisz? - spytałem.
- Zobaczę. - wsiadła do samochodu i odjechała....
CDN...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc jest! Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale nien miałam czasu. Za miesiąc mam bierzmowanie, więc rozdziały mogą się opóżniać, ale mam nadzieję, że nie.
Dedykacja dla: Kasi - największej wariatki ;-)
Roxx - za pomysł z barszczem ;-) Kocham twoje pomysły <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz