(Lissa)
Obudziłam się o 9:00. Tym razem spałam spokojnie. Jeszcze lekko zdenerwowana chwiciłam bielizne i ostro chwciłam klamkę. Niestety drzwi nie otworzyły się i z impetem wleciałam na nie. Zakręciło mi się w głowie i upadłam. Nagle te nieszczęsne drzwi się otworzyły i do środka wleciała Arlene.
- Co się stało ? Usłyszałam huk i przybiegłam - gdy zobaczyła mnie na podłodze , zauważyłam na jej twarzy zmartwienie.
- Wszystko w porządku ?
- Nie ! Właśnie zderzyłam się z drzwiami!
- Widać. Masz na czole wielkiego guza.
- Nie pomagasz!
Arlene pomogła mi podnieść się z podłogi i przyniosła mi z kuchni worek lodu na obolałe miejsce. Chwilę póżniej ogaenęłam się i zjadłam śniadanie. Poszłam z powrotem do swojego pokoju i polozyłam się na łóżku. Musiałam sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Gdy zaczęłam myśleć o Nathanie przypomniała mi sie kartka z numerem telefonu, którą mi dał podczas naszego pierwszego spotkania. Chwyciłam za telefon i z lekkim wachaniem wstukałam jego numer. Z wątpliwością i strachem jednocześnie nacisnęłam przycisk "zadzwoń".
(Nathan)
Siedziałem z Maxem w salonie i oglądaliśmy jakiś film. Tom, Kelsey, Siva i Nareesha poszli na podwójną randkę, więc ja, Max i Jay siedzieliśmy nudząc sie w domu. Wróć! Jay miał zajęcie. Przeglądał swoją nową książkę kucharską i co chwilę krzyczał "eureka".
- Eureka! - no właśnie o tym mówie.
- Co sie znowu stało Jay? - miałem go już dość.
- Co myślicie o "homarze w sosie maślanym"?
- Wiesz co, Jay? Zostań lepiej przy spaghetti i zapiekankach. - śmiał się Max.
- Nie doceniacie sztuki kulinarnej! Idę do siebie. - Jay strzelił focha i poszedł na górę.
- Wreszcie mamy trochę spokoju. - uradował się łysy.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer. Pomyślałem tylko o jednej osobie. Lissa.
- Halo? - powiedziałem do telefonu
- Nathan, to ja Lissa. - tak! Zadzwoniła!
- Cześć. Ciesze się, że dzwonisz. Mam nadzieję, żę nie gniewasz sie za tą sukienkę. - usmiechnąłem sie słysząc jej głos.
- Trochę, To była częściowo moja wina. To ja oblałam cię barszczem.
- Już o tym zapomniałem. - zamilkłem na chwilę i dodałem niepewnie. - Dasz sie gdzes zaprosić?
- Nie wiem, a kiedy?
- O 15:00? Tylko tym razem bez żadnych niespodzianek.
- Dobrze, a gdzie?
- To juz zostaw mnie.
- Nathan...
- Zaufaj mi. Przyjadę po ciebie.
- Niech będzie. Do zobaczenia
- Do zobaczenia.
Rozłączyłem się i zacząłem krzyczeć na cały głos.
- TAK! Umówiłem się z nią!
- Spokojnie młody! Bez ekscesów. - bezskutecznie próbował uspokoić mnie Max.
- Jak mam być spokojny? Dziewczyna z moich marzeń zgodziła się na spotkanie...
CDN...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, beznadziejne. Jakoś nie miałam weny ;-(
Proszę o komentarze <3
Z dedykacją dla mojej siostruni Edyty, która miała baaaardzo ciężki tydzień....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz