poniedziałek, 24 września 2012

ROZDZIAŁ 11

(Lissa)
 
 
Nathan jest słodki... Jestem mu wdzięczna za to co zrobił. Nie spodziewałam sie tego po nim.
Teraz spacerujemy pięknymi uliczkami Londynu. Nawet miło się nam rozmawia. Cieze się, że nie wypytuje mnie o powód mojego smutku, bo nie jestem w stanie o tym mówić.
Po krótkiej chwili milczenia Nathan odezwał się.
- Lissa...- powiedział dziwnym głosem.
- Stało się coś?
- Nie czuje się.... zbyt dobrze...
Powiedział po czym upadł. Nie wiedziała co mam zrobić. Szybko podbiegłam do niego i zaczęłam krzyczeć.
- Nathan! Nathan, obudz się! - starałam się go ocucić. - Nath, co się stało?!
Nagle ten otworzył oczy, szybkim ruchem podniósł glowę i pocałował mnie. Z oburzeniem podniosłam się i zaczęłam sie wydzierać.
- Ty mały... podstępny...- nie wytrzymałam i przywaliłam mu z liścia.
Zrobiłam to nawet porządnie, bo Nath podknął się i upadł, znowu. Leżał taki nie ruszał się. Znowu robi sobie ze mnie jaja! Drugi raz się nie nabiore.
- Nath! To nie jest śmieszne! Wstawaj.
Nic, zero reakcji. Chyba naprawdę zemdlał. Powoli podeszłam do niego, by to sprawdzić. Leżał tak bez życia. Trochę się przestraszyłam. Zdenerwowana chwyciłam komórkę i zadzwoniłam po karetkę, która przyjechała po 5 minutach. Ratowniką powiedziałam, że Nath upadł i nie reagował na moje krzyki. Chwilę póżniej razem z nim do szpitala, cały czas trzymając go za rękę. Bałam się, że mogłam mu coś zrobić. Postanowiłam, że zadzwonie po chłopaków. Wzięłam telefon Natha i szybko wybrałam numer do jednego z przyjaciół Nath'a Maxa i gdy tylko odebrał krzyknęłam do słuchawki.
- Max! Jadę z Nathem do szpitala. Przyjeżdzajcie...
 
 
(Max)
 
 
Siedziałem z chlopakami w salonie. Tom znowu coś odwala. Zachciało mu się bawić w piratów. Tom i jego pomysły... Znowu będzie trzeba sprzątać cały dom po tej "zabawie". Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Był to Nath.
- Co slychać młody?
- Max! Jadę z Nath'em do szpitala. Przyjeżdzajcie! - usłyszałem głos jakieś dziewczyny.
- Poczekaj! Spokojnie. - starałem się ją uspokoić. - Do którego jedziecie?
- Do Św. Tomasza!
- Ok. Zaraz bedziemy. Co się właściwie stało?
- Opowiem ci pózniej.
- Kim ty wogóle jesteś? - spytałem.
- Lissa, jego przyjaciółka.... - powiedziała i rozłączyła się.
Przez chwilę stałem w miejscu z telefonem w ręku nie mogąc uwierzyć w slowa dziewczyny: "jade z Nath'em do szpitala (...)" Te słowa nie docierały do mnie. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Toma.
- Max! Co sie dzieje?
- Nath jedzie do szpitala. Lissa jest z nim. - wydusiłem.
- Jak to? - zapytał zszokowany Jay. - Co się stało? Jaka Lissa?
- Nie wiem, nie powiedziała. - odparłem i zwróciłem sie do Jay'a. - Lissa to ta dziewczyna, z którą Nath się umówił.
- Szybko! Jedzmy do nich! - popędził nas Siva. - Gdzie wlaściwie oni jadą?
- Do Św. Tomasza. - odpowiedziałem.
Cała nasza czwórka szybkim tępem wybiegła z domu. Błyskawicznie wsiedliśmy do samochodów i udaliśmy sie w strone szpitala.
 
 
CDN...
 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało mi się napisać. Jakos weny nie miałam, ale sie udało.
Będę wdzieczna za komentarze ;-)
 
Ten rozdział dedykuje mojej sis Roxx  za dzisiejsze rozśmieszanie mnie do bólu brzucha <3
Kocham cię wariatko !!! Oby tak dalej...
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz