wtorek, 25 września 2012

ROZDZIAŁ 12

(Max)
 
 
Po 10 minutowej podróży wbiegliśmy do szpitala. Zdenerwowany podszedłem do recepcji.
- Dzień dobry. Chciałbym się dowiedzieć gdzie leży Nathan Sykes.
- Pan jest kimś z rodziny?
- Przyjaciel. Jego rodzina nie mieszka w Londynie.
- No dobrze. - powiedziała, po czym wpisała coś na komputerze. - Pan Sykes leży w sali 128.
- Dziękuję.
Zgarnąłem chłopaków i udaliśmy się pod wskazaną salę. 126...127...128 - to tu. Otworzyłem drzwi i...... kompletnie mnie zamurowalo. Jakaś dziewczyna - prawdopodobnie Lissa - siedziała z bananem na twarzy obok leżącego na łóżku Natha, śmiejącego się z niewiadomo czego.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałem od progu. Od razu zaczęli się tłumaczyć
- My... Ja... - Lissa zaczęła sie plątać.
- Sieeema łysy! - wydarł się Nathan, który wraz z Tomem, Jay'em, Sivą i Lissą wybuchli głośnym śmiechem.
- Co sie tutaj dzieje młodzi? - rzucił Tom. - Max nas straszy, a wy robicie.... to co robicie. Nie mieszam sie w wasze życie intymne.
- Bardzo śmieszne! - Lissa strzeliła poker face.
- Nie strzelaj, nie strzelaj! - krzyknął Jay i znowu wybuchnął niekontrolowanym wulkanem śmiechu i zaczął się tarzać po podłodze.
- Ktoś chyba nie wziął dzisiaj leków... - powiedziała ze śmiechem Lissa.
- Może przedststawiłbyś nas swojej przyjaciółce? - powiedział Tom, który zawsze czuje romans w powietrzu.
- Lisso poznaj pozostałe 4/5 The Wanted. Oto Tom, Siva, Max, a ten co się tarza to Jay.
- Miło mi was poznać. - powiedziała Lissa.
- Nam ciebie też. - powiedzieliśmy chórem. Po chwili Lissa zwróciła sie do mnie.
- Max, tak? To do ciebie dzwoniłam?
- Tak. Niezle mnie wystraszylaś.
- Khn... - Nathan odchrząknął. - Czy ja wam nie przeszkadzam?
- A co jesteś zazdrosny? - powiedziała Lissa.
 
 
(Lissa)
 
 
Miałam niezły ubaw. Jay tarza się po podłodze, Max stoi z poker facem, Nathan strzelił buraka, a Tom i Siva łaskotali Jay'a podjudzając go coraz bardziej.
- Chłopaki, ogar! - wydarłam się na całą salę. - Jeszcze nas w psychiatryku zamkną. Siva zbierz Jay'a z podłogi, Tom ocuć Maxa, a ja zrobie porządek z Nathem.
Po 30 minutach, w końcu udało się nam ogarnąć. Seev wziął Jay'a do pielęgniarki po jakieś leki uspokajające, bo nie mogliśmy dac sobie z nim rady. Cały czas się śmiał, co doprowadzało naszą piątke do śmiechu. Poker face Maxa zmienił sie w wielkiego banana, gdy Siva wyprowadzał płaczącego ze śmiechu Jay'a. A Nathan? Nathan zasnął! Tak! Nie wiem jak on to zrobił, ale zasnął! Nie winię go jednak za to. Sporo się dziś wydarzyło.
Postanowiłam dać Nath'owi pospać, więc wywaliłam chłopaków z pokoju, a Nathan'owi zostawiłam kartkę, że wróciłam do domu.
Max zaproponował, że mnie odwiezie, a ja chętnie się zgodziłam. Nie miałam ochoty iść taki kawał z buta. Zwłaszcz po wydarzeniach dzisiejszego dnia. Gdy dotarłm do domu, bylo juz po 20:00. Podziękowałam Max'owi za odwózkę i weszłam do środka.
- Arlene! Wróciłam! - wydarłam się z korytarza.
- Nareszcie! Gdzies ty była? - zapytała wychodząc z kuchni.
- W..... - nie wiedziałam co mam jej powiedzieć - W szpitalu. - wydusiłam.
- Jak to? Wszystko w porządku? - podeszła do mnie zmartwiona.
- Tak. Mój przyjaciel miał mały wypadek. - oczywiście nie powiedziałam, że z mojej winy. - Naszczęście to nic takiego. - dodałam i uśmiechnęłam się.
 
 
CDN....
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc jest. Powstał w męczarniach na angielskim, gdzie obrzucano mnie pomysłami.
Dziękuje Roxx i Dagusi za wspaniałe sugestie ;-)
 
Dedykacja dla Marty - mam nadzieję, że się podoba ;-)
                        LoveA - mojej nowej czytelniczki z "Bravo.pl". Jestem wdzięczna za to, że czytasz ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz