niedziela, 30 września 2012

ROZDZIAŁ 14

(Lissa)
 
 
 
Właśnie w tej chwili okładałm Toma poduszką. Ale tylko w celach obronnych! Te debile wymyślili sobie bitwę na poduszki! W szpitalu! Co za idioci! Pewnie jeśteście ciekawi skąd wogóle je mamy? Otóż po drodzę zachaczyli o wózek pielęgniarki z czystymi poduszkami. Nawet Siva pomógł im je przytaszczyć! Ten świat schodzi na psy. Nathan cierpi, a oni mi tu z bitwą wyjeżdzają! Juz lepiej, że okładamy się poduszkami, a nie budyniem, ale i tak wyszedł z tego niezły bałagan.
- Chłopaki! - wydarłam się. - Kończymy!
- NIE! - krzykneli chórem i wrócili do swojego "zajęcia".
- Albo będzie spokój, albo...
- Albo co? - rzucił TomTom.
- Albo w mordę. - powiedział Nathan.
- Grozisz mi? - zbulwersował sie Tom.
- Żebys wiedział. - jeszcze chwila i by się pobili.
- Lissa ma rację. - poparł mnie Siva. - Narobiliśmy niezłego balaganu.
Rozejrzeliśmy się po pokoju. Wszędzie walało się pierze z poduszek. Trzeba zagonić chłopaków do sprzątania, bo inaczej będzie problem.
- Tom, Siva ruszcie swoje zacne cztery litery po jakieś szczotki; Jay i Max zacznijcie tu ogarnić...
- A ty? - zapytał loczek.
- Ja nadzoruje wasza pracę. - Nath zaczął się śmiać, a Jay zrobił minę WTF?! - Skąd to zdziwienie? To wy zaczeliście tą bitwę, a że z tego wyszedł syf, to już nie moja wina.
- Ale... ale... ty też brałas w tym udział! - próbował się wymigać.
- A miałam jakiś wybór? - wkurzyłam się, ale w duchu się śmiałam. - Musiałam się bronić! A teraz nie marudzimy tylko do roboty!
Po kilku minutach Tom i Siva wrócili ze szczotkami. Sprzątali bez gadania. Mają szczęście! Ja bym im dała, gdyby zaczęli marudzić.
Stałam i patrzyłam na ich "postępy", bo na początku za bardzo im nie szło. Nathan miał niezły ubaw, patrząc jak jego koledzy sprzątają latające po całym pokoju białe piórka z minami zbitych psiaków.
Po 30 minutach całe pierze wylądowało w workach na śmieci.
- Brawo chłopcy! Jestem z was dumna. - powiedziałam zadowolona.
- Mam nadzieję, że jakaś nagroda będzie. - wypalił Seev.
- Za posprzątanie swojego bałaganu?
- Ciesz się, że wogóle posprzątaliśmy. - powiedział nadal fochnięty Jay.
- Nie mów tak, bo jeszcze Lissa pomyśli, że bałaganiarze jesteśmy. - szturchnął kumpla Max.
- A to niby nie prawda? - ciągnął loczek.
- Zamknij się!
- Dajcie już spokój! - powiesziałam i zwróciłam sie do Nath'a - Muszę się zbierać.
- Już? Nie! Proszę, nie zostawiaj mnie z nimi.
- Ej! - powiedziała cała czwórka jednocześnie.
- Muszę. Juz 20:00, a ja mam jutro pierwszy dzień szkoły.
- No dobrze. Ale obiecaj że jutro wpadniesz.
- Obiecuje. - zwróciłam sie do Maxa. - Rusz się! Idziemy.
- Jak to my? - zdziwił się łysy.
- Ty sie jeszcze pytasz? Nie będę przecież szła taki kawał z buta!
Powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zdezorientowany Max szybko udał się za mną.
 
CDN....
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po długim czasie bicia się z myślami, udało mi się to napisać. Miałam małą blokadę, ale po piosence "Iris" wena wróciła ;-)

piątek, 28 września 2012

Ważne...

Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Dałam ciała. Nie patrzyłam co piszę...
W rozdziale 11 i 12 nastąpiły poprawki. Zagalopowałam się i żle napisałam :-(

Mam nadzieję, że mi wybaczycie i przeczytacie je jeszcze raz...

środa, 26 września 2012

ROZDZIAŁ 13

(Nathan)
 
 
Leże w szpitalu. Pod wpływem upadku doznałem lekkiego wstrząśnienia mózgu, ale to nic. Ważne, że Lissa była przy mnie. To mi wystarczyło.
Obudziłem się o 01:00 w nocy. Sala była pusta, tylko na stoliku stała kartka od Lissy. Napisała, że pojechała do domu.
Nie mogłem zasnąć, więc cały czas o niej myślałem. Jest piękna, urocza i ten jej charakterek! Raz sie uśmiecha, a raz się na mnie złości. Kocham to! I... kocham ją. Tak! Kocham ją! Kocham spędzać z nią czas, kocham z nią rozmawiać, kocham jej śmiech. Tak; jej uśmiech, najpiękniejszy ze wszystkich. Tylko szkoda, że bardzo rzadko go używa. Muszę to zmienić.
- Uczynię ją najszczęśliwszą dziewczyną na świecie... - powiedziałem, po czym zmroczył mnie sen.
 
 
(Lissa)
 

Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Myjąc zęby, postanowiłam, że odwiedze Nath'a. Mam tylko nadzieję, że tym razem będzie spokojniej. Jeszcze mnie brzuch po wczoraj boli!
Po porannej toalecie, nadal usmiechnięta zeszłam do kuchni..
- Dzień dobry. Jak się spało? - spytała Arlene widząc mój uśmiech.
- Dzień dobry i dobrze. Nawet bardzo.
- Co sie stało, że jestes taka radosna?
- Nie wiem, tak po prostu.
- Aha... - odparła, prawdopodobnie mi nie wieżąc.
Szybko zjadłam śniadanie i powiedziałam Arlene, że idę odwiedzić przyjaciela w szpitalu. Nie chciałam na razie zdradzić jego tożsamości.
Gdy już dotarłam, weszłam do szpitala i udałam sie w stronę pokoju Nath'a. Otworzyłam drzwi i zauważyłam, że Nathan już nie śpi.
- Hej! Jak sie czujesz? - spytałam.
- Teraz juz lepiej. - powiedział uśmiechając się.
- Haha. A tak na serio?
- Jeszcze mnie trochę głowo boli, ale to nic.
- |Tak strasznie cię przepraszam...
- Nie masz za co. Tym razem to była moja wina.
- Ale przeze mnie wylądowałeś w szpitalu! - oburzyłam się jego obojętnością.
- To był wypadek. Gdybym cie nie pocałował, nie wylądował bym tutaj. Ale nie żałuje... - powiedział z tym swoim seksownym uśmiechem.
Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem. Chyba to zauważył, bo po chwili juz chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Do pokoju wparowali Jay, Tom, Max oraz Siva i oczywiście narobili hałasu.
- Witam nasze gołąbeczki! - krzyknął Tom i po chwili dodał. - Czy my aby nie przeszkadzamy?
- Widzę, że nasz Nath czuję sie już lepiej. - wtrącił Max.
- Masz jakiś problem łysy? - warknął Nathan.
- Psycholog sie znalazł... - odparł Max.
- Spokój mi tu! Nie chce żadnych kłótni! - uspokoiłam tych macho.
- A tak właściwie, to co wy tu robicie? - zapytał chłopaków Nath.
- a co? To juz odwiedzić kumpla nie można? - powiedział Jay.
- O kiedy to się wy o mnie martwicie?
- Od.... TERAZ! - wydarł się Jay i zaczęła sie bitwa na poduszki...
 
CDN...
 
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Jakiś nudny mi wyszedł... No nic, mam nadzieję, że się podoba ;-)
 
Pozdrowienia i dedykacja dla Roxx i DaguśŚ
Dziękuje za wspieranie mnie w pisaniu.... <3
Dedykt też dla tych, którzy czytają..... I Love You

wtorek, 25 września 2012

ROZDZIAŁ 12

(Max)
 
 
Po 10 minutowej podróży wbiegliśmy do szpitala. Zdenerwowany podszedłem do recepcji.
- Dzień dobry. Chciałbym się dowiedzieć gdzie leży Nathan Sykes.
- Pan jest kimś z rodziny?
- Przyjaciel. Jego rodzina nie mieszka w Londynie.
- No dobrze. - powiedziała, po czym wpisała coś na komputerze. - Pan Sykes leży w sali 128.
- Dziękuję.
Zgarnąłem chłopaków i udaliśmy się pod wskazaną salę. 126...127...128 - to tu. Otworzyłem drzwi i...... kompletnie mnie zamurowalo. Jakaś dziewczyna - prawdopodobnie Lissa - siedziała z bananem na twarzy obok leżącego na łóżku Natha, śmiejącego się z niewiadomo czego.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałem od progu. Od razu zaczęli się tłumaczyć
- My... Ja... - Lissa zaczęła sie plątać.
- Sieeema łysy! - wydarł się Nathan, który wraz z Tomem, Jay'em, Sivą i Lissą wybuchli głośnym śmiechem.
- Co sie tutaj dzieje młodzi? - rzucił Tom. - Max nas straszy, a wy robicie.... to co robicie. Nie mieszam sie w wasze życie intymne.
- Bardzo śmieszne! - Lissa strzeliła poker face.
- Nie strzelaj, nie strzelaj! - krzyknął Jay i znowu wybuchnął niekontrolowanym wulkanem śmiechu i zaczął się tarzać po podłodze.
- Ktoś chyba nie wziął dzisiaj leków... - powiedziała ze śmiechem Lissa.
- Może przedststawiłbyś nas swojej przyjaciółce? - powiedział Tom, który zawsze czuje romans w powietrzu.
- Lisso poznaj pozostałe 4/5 The Wanted. Oto Tom, Siva, Max, a ten co się tarza to Jay.
- Miło mi was poznać. - powiedziała Lissa.
- Nam ciebie też. - powiedzieliśmy chórem. Po chwili Lissa zwróciła sie do mnie.
- Max, tak? To do ciebie dzwoniłam?
- Tak. Niezle mnie wystraszylaś.
- Khn... - Nathan odchrząknął. - Czy ja wam nie przeszkadzam?
- A co jesteś zazdrosny? - powiedziała Lissa.
 
 
(Lissa)
 
 
Miałam niezły ubaw. Jay tarza się po podłodze, Max stoi z poker facem, Nathan strzelił buraka, a Tom i Siva łaskotali Jay'a podjudzając go coraz bardziej.
- Chłopaki, ogar! - wydarłam się na całą salę. - Jeszcze nas w psychiatryku zamkną. Siva zbierz Jay'a z podłogi, Tom ocuć Maxa, a ja zrobie porządek z Nathem.
Po 30 minutach, w końcu udało się nam ogarnąć. Seev wziął Jay'a do pielęgniarki po jakieś leki uspokajające, bo nie mogliśmy dac sobie z nim rady. Cały czas się śmiał, co doprowadzało naszą piątke do śmiechu. Poker face Maxa zmienił sie w wielkiego banana, gdy Siva wyprowadzał płaczącego ze śmiechu Jay'a. A Nathan? Nathan zasnął! Tak! Nie wiem jak on to zrobił, ale zasnął! Nie winię go jednak za to. Sporo się dziś wydarzyło.
Postanowiłam dać Nath'owi pospać, więc wywaliłam chłopaków z pokoju, a Nathan'owi zostawiłam kartkę, że wróciłam do domu.
Max zaproponował, że mnie odwiezie, a ja chętnie się zgodziłam. Nie miałam ochoty iść taki kawał z buta. Zwłaszcz po wydarzeniach dzisiejszego dnia. Gdy dotarłm do domu, bylo juz po 20:00. Podziękowałam Max'owi za odwózkę i weszłam do środka.
- Arlene! Wróciłam! - wydarłam się z korytarza.
- Nareszcie! Gdzies ty była? - zapytała wychodząc z kuchni.
- W..... - nie wiedziałam co mam jej powiedzieć - W szpitalu. - wydusiłam.
- Jak to? Wszystko w porządku? - podeszła do mnie zmartwiona.
- Tak. Mój przyjaciel miał mały wypadek. - oczywiście nie powiedziałam, że z mojej winy. - Naszczęście to nic takiego. - dodałam i uśmiechnęłam się.
 
 
CDN....
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc jest. Powstał w męczarniach na angielskim, gdzie obrzucano mnie pomysłami.
Dziękuje Roxx i Dagusi za wspaniałe sugestie ;-)
 
Dedykacja dla Marty - mam nadzieję, że się podoba ;-)
                        LoveA - mojej nowej czytelniczki z "Bravo.pl". Jestem wdzięczna za to, że czytasz ;-)



poniedziałek, 24 września 2012

ROZDZIAŁ 11

(Lissa)
 
 
Nathan jest słodki... Jestem mu wdzięczna za to co zrobił. Nie spodziewałam sie tego po nim.
Teraz spacerujemy pięknymi uliczkami Londynu. Nawet miło się nam rozmawia. Cieze się, że nie wypytuje mnie o powód mojego smutku, bo nie jestem w stanie o tym mówić.
Po krótkiej chwili milczenia Nathan odezwał się.
- Lissa...- powiedział dziwnym głosem.
- Stało się coś?
- Nie czuje się.... zbyt dobrze...
Powiedział po czym upadł. Nie wiedziała co mam zrobić. Szybko podbiegłam do niego i zaczęłam krzyczeć.
- Nathan! Nathan, obudz się! - starałam się go ocucić. - Nath, co się stało?!
Nagle ten otworzył oczy, szybkim ruchem podniósł glowę i pocałował mnie. Z oburzeniem podniosłam się i zaczęłam sie wydzierać.
- Ty mały... podstępny...- nie wytrzymałam i przywaliłam mu z liścia.
Zrobiłam to nawet porządnie, bo Nath podknął się i upadł, znowu. Leżał taki nie ruszał się. Znowu robi sobie ze mnie jaja! Drugi raz się nie nabiore.
- Nath! To nie jest śmieszne! Wstawaj.
Nic, zero reakcji. Chyba naprawdę zemdlał. Powoli podeszłam do niego, by to sprawdzić. Leżał tak bez życia. Trochę się przestraszyłam. Zdenerwowana chwyciłam komórkę i zadzwoniłam po karetkę, która przyjechała po 5 minutach. Ratowniką powiedziałam, że Nath upadł i nie reagował na moje krzyki. Chwilę póżniej razem z nim do szpitala, cały czas trzymając go za rękę. Bałam się, że mogłam mu coś zrobić. Postanowiłam, że zadzwonie po chłopaków. Wzięłam telefon Natha i szybko wybrałam numer do jednego z przyjaciół Nath'a Maxa i gdy tylko odebrał krzyknęłam do słuchawki.
- Max! Jadę z Nathem do szpitala. Przyjeżdzajcie...
 
 
(Max)
 
 
Siedziałem z chlopakami w salonie. Tom znowu coś odwala. Zachciało mu się bawić w piratów. Tom i jego pomysły... Znowu będzie trzeba sprzątać cały dom po tej "zabawie". Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Był to Nath.
- Co slychać młody?
- Max! Jadę z Nath'em do szpitala. Przyjeżdzajcie! - usłyszałem głos jakieś dziewczyny.
- Poczekaj! Spokojnie. - starałem się ją uspokoić. - Do którego jedziecie?
- Do Św. Tomasza!
- Ok. Zaraz bedziemy. Co się właściwie stało?
- Opowiem ci pózniej.
- Kim ty wogóle jesteś? - spytałem.
- Lissa, jego przyjaciółka.... - powiedziała i rozłączyła się.
Przez chwilę stałem w miejscu z telefonem w ręku nie mogąc uwierzyć w slowa dziewczyny: "jade z Nath'em do szpitala (...)" Te słowa nie docierały do mnie. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Toma.
- Max! Co sie dzieje?
- Nath jedzie do szpitala. Lissa jest z nim. - wydusiłem.
- Jak to? - zapytał zszokowany Jay. - Co się stało? Jaka Lissa?
- Nie wiem, nie powiedziała. - odparłem i zwróciłem sie do Jay'a. - Lissa to ta dziewczyna, z którą Nath się umówił.
- Szybko! Jedzmy do nich! - popędził nas Siva. - Gdzie wlaściwie oni jadą?
- Do Św. Tomasza. - odpowiedziałem.
Cała nasza czwórka szybkim tępem wybiegła z domu. Błyskawicznie wsiedliśmy do samochodów i udaliśmy sie w strone szpitala.
 
 
CDN...
 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało mi się napisać. Jakos weny nie miałam, ale sie udało.
Będę wdzieczna za komentarze ;-)
 
Ten rozdział dedykuje mojej sis Roxx  za dzisiejsze rozśmieszanie mnie do bólu brzucha <3
Kocham cię wariatko !!! Oby tak dalej...
 



środa, 19 września 2012

ROZDZIAŁ 10

(Lissa)
 
 
Szykowałam się na spotkanie z Nathanem. Była 11:00, więc miałam jeszce troche czasu. Oczywiście nie robiłam tego z jakimś wielkim zapałem. Co z tego, że spotykam się z bożyszczem nastolatek. Dla mnie to zwykły nadęty pacan.
Przebrałam się w czarne rurki, miętową bokserkę i zielono-szarą bluzę, a włosy związałam w kucyk. Gotowa usiadłam przed telewizorem. Włączyłam  jakiś kanał muzyczny. Pech chciał, że puszczali "All Time Low".
- No to chyba jakiś żart! - powiedziałam wkurzona i trochę uradowana tym odkryciem.
Dochodziła 15:00, więc zaraz miał przyjechać Nath. Szybko poprwaiłam make-up i fryzurę, gdy usłyszałam dzwonek do dzwi. Bez pośpiechu poszłam je otworzyć. Oczywiście był to Nathan.
- Hej! - powiedział, gdy tylko mnie zobaczył.
- Hej. Poczekaj chwilę, wezmę tylko torbę.
- Ok.
Chwyciłam torbę i wychodząc zamknęłam drzwi do domu na klucz. Nathan otworzył mi drzwi do swojego auta i gdy tylko wsiadł, ruszyliśmy. Nie miałam pojęcia dokąd mnie wiezie, ale niech mu będzie!
 
 
(Nathan)
 
Siedziałem z Lissą w samochodzie w całkowitym milczeniu. To nawet dobrze, bo w głowie obmyślałem mój chytry plan.
Po 10 minutach zatrzymałem się prze London Eye.
- Oszalałeś! Ja na to nie wejdę!
- Dlaczego?
- Mam lęk wysokości!
- Będziemy tam razem. Nie musisz sie bać. - słodko sie do niej uśmiechnąłem.
- No dobrze, ale zapłacisz mi za to!
- Uwierz mi, nie pożałujesz!
Zaprowadziłem ją pod wejście. Nie musieliśmy długo czekać i chwilę póżniej oglądaliśmy Londyn z góry. Dzięki moim znajomością w "kapsule" byłem sam z Lissą, Sądząc po jej minie z jednej strony była szczęśliwa, a z drugiej trzęsła się ze strachu.
- Dobrze sie czujesz? Nie mów mi, że masz klaustrofobię?
- Nie, tylko.... jesteśmy tak wysoko....
- Nie bój się. Jestem przy tobie. - obiąłem ją, a ona wtuliła się we mnie.
- Tylko sobie za dużo nie wyobrażaj. Mówiłam, że mam lęk wysokości.
Staliśmy tak wtuleni w siebie, oglądając panoramę Londynu. W ciągu tych 20 minut byłem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Gdy już zeszliśmy na ziemię Lissa stała cicho patrząc przed siebie.
- I co? Podobało się? - zapytałem podchodząc do niej.
- Nie było tak żle.
- To dlaczego jesteś smutna?
- To nic....
- Nie kłam. Widzę, że coś leży ci na sercu.
- Nathan....
- Nie chcesz mówić to nie. Nie naciskam, ale wiedz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
- Nie chodzi o to, że nie chce. Po prostu.... nie dam rady. Jeszcze na to za wcześnie, abym mogła o tym mówić, ale... dziękuje...
- Nie martw się, poczekam... - powiedziałem po czym przytuliłem ją...
 
 
CDN...
 
-------------------------------------------------------------------------------
Po burzy mózgu udało się! Napisałam.
Będę wdzięczna za komentarze.
 
Z dedykacją dla wszystkich, którzy to czytają <3 I Love You...


wtorek, 18 września 2012

ROZDZIAŁ 9

(Lissa)
 
 
Obudziłam się o 9:00. Tym razem spałam spokojnie. Jeszcze lekko zdenerwowana chwiciłam bielizne i ostro chwciłam klamkę. Niestety drzwi nie otworzyły się i z impetem wleciałam na nie. Zakręciło mi się w głowie i upadłam. Nagle te nieszczęsne drzwi się otworzyły i do środka wleciała Arlene.
- Co się stało ? Usłyszałam huk i przybiegłam - gdy zobaczyła mnie na podłodze , zauważyłam na jej twarzy zmartwienie.
- Wszystko w porządku ?
- Nie ! Właśnie zderzyłam się z drzwiami!
- Widać. Masz na czole wielkiego guza.
- Nie pomagasz!
Arlene pomogła mi podnieść się z podłogi i przyniosła mi z kuchni worek lodu na obolałe miejsce. Chwilę póżniej ogaenęłam się i zjadłam śniadanie. Poszłam z powrotem do swojego pokoju i polozyłam się na łóżku. Musiałam sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Gdy zaczęłam myśleć o Nathanie przypomniała mi sie kartka z numerem telefonu, którą mi dał podczas naszego pierwszego spotkania. Chwyciłam za telefon i z lekkim wachaniem wstukałam jego numer. Z wątpliwością i strachem jednocześnie nacisnęłam przycisk "zadzwoń".
 
 
 
(Nathan)
 
 
Siedziałem z Maxem w salonie i oglądaliśmy jakiś film. Tom, Kelsey, Siva i Nareesha poszli na podwójną randkę, więc ja, Max i Jay siedzieliśmy nudząc sie w domu. Wróć! Jay miał zajęcie. Przeglądał swoją nową książkę kucharską i co chwilę krzyczał "eureka".
- Eureka! - no właśnie o tym mówie.
- Co sie znowu stało Jay? - miałem go już dość.
- Co myślicie o "homarze w sosie maślanym"?
- Wiesz co, Jay? Zostań lepiej przy spaghetti i zapiekankach. - śmiał się Max.
- Nie doceniacie sztuki kulinarnej! Idę do siebie. - Jay strzelił focha i poszedł na górę.
- Wreszcie mamy trochę spokoju. - uradował się łysy.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer. Pomyślałem tylko o jednej osobie. Lissa.
- Halo? - powiedziałem do telefonu
- Nathan, to ja Lissa. - tak! Zadzwoniła!
- Cześć. Ciesze się, że dzwonisz. Mam nadzieję, żę nie gniewasz sie za tą sukienkę. - usmiechnąłem sie słysząc jej głos.
- Trochę, To była częściowo moja wina. To ja oblałam cię barszczem.
- Już o tym zapomniałem. - zamilkłem na chwilę i dodałem niepewnie. - Dasz sie gdzes zaprosić?
- Nie wiem, a kiedy?
- O 15:00? Tylko tym razem bez żadnych niespodzianek.
- Dobrze, a gdzie?
- To juz zostaw mnie.
- Nathan...
- Zaufaj mi. Przyjadę po ciebie.
- Niech będzie. Do zobaczenia
- Do zobaczenia.
Rozłączyłem się i zacząłem krzyczeć na cały głos.
- TAK! Umówiłem się z nią!
- Spokojnie młody! Bez ekscesów. - bezskutecznie próbował uspokoić mnie Max.
- Jak mam być spokojny? Dziewczyna z moich marzeń zgodziła się na spotkanie...
 
 
CDN...
 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, beznadziejne. Jakoś nie miałam weny ;-(
Proszę o komentarze <3
 
Z dedykacją dla mojej siostruni Edyty, która miała baaaardzo ciężki tydzień....


poniedziałek, 17 września 2012

ROZDZIAŁ 8

(Lissa)
 
 
Siedziałam z Arlene w ciszy w samochodzie. Jednak ta co chwilę spoglądała na mnie dziwnym wzrokiem.
- O co ci chodzi? - nie wytrzymałam.
- O nic. Po prostu nie wiem, co mam o tym myśleć.
- Niby o czym?
- O tobie i twoim nowym chłopaku.
- TO NIE JEST MÓJ CHLOPAK! - wydarłam sie zdenerwowana.
- To w takim razie kto to był? Bo wyglądaliście na zakochanych.
- Oszalałaś? To był ten idiota, który polał mnie kawą. Teraz co chwilę na niego wpadam
- Dobrze, spokojnie. Już nic nie mówię.
Znowu nastała cisza.
 
 
(Nathan)
 
Całą drogę do domu chłopacy się ze mnie śmiali. Gdy tylko dotarliśmy, szybko wybiegłem z samochodu i poleciałem na górę wziąć prysznic. Musiałem zmyć z siebie cały barszcz, który Lissa na mnie wylała. Chciałem także uniknąć głupich pytań chłopaków, ale nie dam rady zawszę się przed nimi ukrywać. Gdy po ogarnięciu się i po długim szorowaniu zmyciu zupy z wlosów zszedłem do salonu, od razu zaczeli bombardować mnie pytaniami.
- Co to było młody? - śmiał się Max.
- Najwidoczniej komus się podpadło. - dorzucił Tom.
- I to nie byle komu. Ta dziewczyna była naprawdę śliczna! - powiedział Jay.
- No gadaj Nath! Co żeś takiego zrobił! Musiałeś ją czymś porządnie wkurzyć.
- To nie wasza sprawa głupki! - warknąłem.
- Ej! A może to ta dziewczyna, w której nasz Nathan się zakochał!
- Zamknij sie Max! - doprowadzali mnie do szału.
- Dobra, dobra. Nie wnikamy w to, ale jeśli ci naprawde ma niej zależy, napraw to, cokolwiek zrobiłeś. - powiedziałem Siva.
- Ale, ale... Ja chce wiedzieć...
- Zamknij sie Jay! - uciszył go Seev. - Jeśli nie chce nam o tym mówic, to nie.
- Nie podlizuj sie Siva. - Tom nie dawał za wygraną.
Po jakimś czasie w końcu dali mi spokuj, ale wątpie, że to zostawią.
 
 
(Lissa)
 
Bez dalszych pytań dotarłyśmy do domu. Przez ta całą akcję nic nie zjadlyśmy, więc zrobiłam szybką jajecznicę. Najedzona poszłam do swojego pokoju. Zdjęłam brudną sukienkę i wzięłam prysznic. Szybko przebrałam sie w piżame i wskoczyłam do łóżka. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam, ale nastąpiło to dość szybko. Ku mojemu zdziwieniu śnił mi się... Nathan! Boże, wyglądał bosko! Uśmiechał sie zalotnie i patrzył mi w oczy tym swoim przeszywającym wzrokiem... Chwilę póżniej obudziłam się zdyszana.
- Nie! To nie może być prawda! - mówiłam sama do siebie. - Czy ja sie w nim... - to słowo nie chcialo przejść mi przez gardło - ...zakochałam? To niemożliwe! Nie mogę zakochać się w tym nadętym pacanie!
Zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Muszę go sobie wybić z głowy! Nie mogę być zakochana w Nathanie Sykesie!
Na zegarku widniała 3:00 w nocy. Już sobota. Za dwa dni idę do szkoły, więc przestanę o nim myśleć, będę miala większe problemy,,,
 
 
CDN...
 
 
----------------------------------------------------------------------
Bez komentarza, ale bardzo liczę na wasze :-)
 
Dedykt dla najwspanialszej osoby na świecie: Roxx - to dla ciebie <3



sobota, 15 września 2012

ROZDZIAŁ 7

(Lissa)
 
 
Zachwycałam się pięknem restauracji, gdy nagle mój uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił. Przy stoliku pod ścianą siedział nie kto inny jak Nathan Sykes z zespołem. Siedzieli tak jakby nigdy nic. Śmiali się i rozmawiali. Spjrzałam na Nath'a, który wyglądał całkiem uroczo. Fuu! Nie wierzę, że o tym pomyślałam. Bez zastanowienia podbiegłam do niego na maksa wkurzona.
- Co ty tutaj robisz? - wydarłam się na całą restaurację. - Śledzisz mnie?
- Lissa? Nie! Nie śledze cię. - wstał, próbując mnie przekonać. - Przyszedłem tu z przyjaciółmi na kolację. - powiedział wskazując na siedzących obok niego, którzy ze zdumieniem i ciekawością jednocześnie, przyglądali się całej sytuacji.
- Nie jestem pewna. - powiedziałam i chwyciłam talerz z barszczem, który stał obok mnie.
Podniosłam go na wysokość jego głowy i delikatnie go przechyliłam. Cała zawartość talerza spłynęła po jego ślicznej główce. Jego towarzysze wybuchli niekontrolowanym śmiechem, a ja odwróciłam się i odeszłam w kierunku Arlene.
 
 
(Nathan)
 
Stałem tak, patrząc na oddalającą sie Lisse. Nie mogłem uwierzyć, że polała mnie barszczem! Max, Tom, Jay i Siva mieli ze mnie mega polewke.
Nie zwracając uwagi na nich i mój wygląd. Pobiegłem za nią.
- Lissa! Lissa, czekaj! - wołałem na cały głos.
Razem ze swoją towarzyszką wyszła z restauracji. Bez zastanowienia udałem się za nią. Zobaczyłem ja wsiadającą do czarnego chevroleta.
- Lissa! Proszę Lissa, chce porozmawiać. - podbiegłem do niej i spojrzałem jej w oczy.
-Nie mamy o czym. Wybacz, ale Arlene czeka.
- Daj mi 5 minut. Muszę ci coś powiedzieć.
- Ok. 5 minut, a potem dajesz mi spokuj. - zamknęła drzwi do auta i podeszła bliżej mnie. - To co jest takiego ważnego?
- Chciałem ci powiedzieć, że..... że od pierwszego razu kiedy cię zobaczyłem, cały czas o tobie myślę...
- STOP! Tylko mi nie mów... - nie dokończyła, bo zasłoniłem jej usta dłonią.
Delikatnie przybliżyłem sie do niej, chcąc ją pocałować. Niestety ona przejrzała moje zamiary i odsunęła się.
- Wybacz, Nie gustuje w barszczu. - uśmiechnęła sie zalotnie.
-  Mogę cie chociaż przytulić? - zrobiłem oczka jak kot ze "Shreka".
- Waż się buraczku! Ręce przy sobie. - Lissa zaczęła uciekać.
Pognałem za nią i już po chwili trzymałem ją w ramionach. Zaczęła się wydzierać, ale trzymałem ją mocno.
 - Puszczaj mnie! Nathan! Puść mnie, albo pożałujesz!
Powoli wypuściłem ją, a jej zielona sukienka była pokryta plamami po barszczu.
- Ty świnio! Znowu to zrobiłeś! - krzyknęła ze złością. Boże, wyglądała przeuroczo gdy się na mnie złościła.
- Mogłem to zrobić po dobroci. To była wyłącznie twoja decyzja. Nie trzeba bylo uciekać. - uśmiechnąłem się do niej.
- Lissa! Chodz już! - jej przyjaciółka zawołał z samochodu.
- Chwileczkę! - odpowiedziała i zwróciła się do mnie. - Muszę iść. Pa buraczku. - powiedziała uśmiechnięta.
- Poczekaj! Zadzwonisz? - spytałem.
-  Zobaczę. - wsiadła do samochodu i odjechała....
 
 
CDN...
 
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc jest! Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale nien miałam czasu. Za miesiąc mam bierzmowanie, więc rozdziały mogą się opóżniać, ale mam nadzieję, że nie.
 
 
Dedykacja dla: Kasi  - największej wariatki ;-)
                         Roxx  - za pomysł z barszczem ;-) Kocham twoje pomysły <3


czwartek, 13 września 2012

ROZDZIAŁ 6

(Nathan)
 
 
Siva wybuchnął głośnym śmiechem. Tom, Max i ja byliśmy cali w zapiekance Jaya.
- Zamknij sie Seev! To nie jest śmieszne! - wkurzył się Max.
- Właściwie trochę jest. Tylko szkoda tej zapiekanki, miałem na nią taką ochotę... - dorzucił Tom.
- Moje arcydzieło! - krzyczał Jay.
- Zrobisz nam drugą. Ale to jutro. - powiedziałem. - Idę się przebrać i ma sie rozumieć, że znowu jemy na mieście?
- Niestety. - odrzekł jeszcze smutny Jay.
Seev i Tom zaczeli się spierać gdzie zjemy, a ja poszedłem na górę. Szybko zrzuciłem z siebie brudne ciuchy, przebrałem się w ciemne jeansy, fioletową koszulkę oraz bluzę i zbiegłem na dół do chłopaków. Maxa i Toma nie bylo, więc jeszcze sie przebierali, a Jay i Siva sprzątali resztki zapiekanki. Nagle do salonu wleciał Tom.
- To gdzie dziś jemy? - zapytał.
- Zrobiłem rezerwację w Variete. - odpowiedział Siva.
- To co, zbieramy się? - spytałem.
- Poczekajcie na mnie! - usłyszeliśmy głos Maxa dochodzący z góry.
- To się pospiesz! Inaczej pójdziemy bez ciebie! - odrzekł Tom.
- Idę, idę!
Max dołączył do nas i razem udaliśmy się do restauracji.
 
 
(Lissa)
 
Siedziałam w pokoju i układałam resztę rzeczy. Gdy powieszałam sukienki do szafy, drzwi otworzyły się i do środka weszła Arlene.
- Ubierz się ładnie i zejdz na dół. - powiedziała tajemniczo.
- Dlaczego? Idziemy gdzieś?
- To niespodzianka. Za pół godziny zejdz na dół
- Dobrze.
Nie wiedziałam co ona knuje. Szybko przebrałam sie w lekką, zieloną sukienkę i włożyła miętowe buty na koturnach. Chwyciłam jeszcze niebieski sweterek i byłam już gotowa. Zeszłam do salonu, a tam stała juz Arlene w małej czarnej i szpilkach tego samego koloru.
- WOW! Wyglądasz super! - zachwyciłam sie jej wyglądem.
- Ty też. Zabiorę tylko torebkę i możemy iść.
- Dowiem sie w końcu gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz na miejscu.
Wsiadłyśmy do jej chevroleta i pojechałyśmy nieznaną mi trasą. 10 minut pózniej Arlene zatrzymała sie przed restauracją Variete.
- Dlaczego tu przyjechałyśmy?
- To ta niespodzianka. Zjemy razem kolację.
- A z jakiej to okazji?
- Powiedzmy, że to na dobry start twojego nowego życia.
- Ale tu musi być drogo?
- Nie masz się o co martwić. - powiedziała i oddała kluczyki do auta parkingowemu. - Chodz.
Pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do środka. Gdy tylko weszłam zachwyciłam się pieknem tego pomieszczenia. Złoto-wiśniowe ściany i dużo złotych dodatków nadawały restauracji elegancki klimat.
 
 
 
CDN...
 
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że trochę nudne, ale w następnym rozdziale będzie sie działo!
 
 
 
Ten rozdział dedykuje moim przyjaciółką: Roxx i Dagusi, za te wszystkie szalone pomysły na nastepne rozdziały ;-)
 
 

środa, 12 września 2012

ROZDZIAŁ 5

(Lissa)
 
Gdy dotarłam na miejsce, Arlene jeszcze nie było. Mijała 14:00. więc postanowiłam cos zjeść. Zajrzałam do lodówki, ale nie znalazłam nic co mogłabym zjeść. Najwidoczniej Arlene nie zrobiła jeszcze zakupów. Bez chwili zastanowienia chwyciłam telefon i zamówiłam pizze. Gdy pojawiła się po 20 minutach, włączyłam jakąś komedię i zaczęłam się nią zajadać. Tuż przed końcem filmu, w domu zjawiła sie Arlene.
- Jestem! - krzyknęła z holu. - Możesz mi pomóc z tymi torbami? - dodała znad torb pełnych zakupów.
- Już idę. - podeszłam do niej i wzięłam kilka torb. - Obrabowałaś sklep?
- Widzę, że humor ci sie poprawił.
- Trochę, ale i tak cierpię.
- Wiem przez co przechodzisz. Twoja matka była moją jedyną i starszą siostrą. Żałuje, że nie pogodziłam się z nią przed jej śmiercią. Biedna Marlene. Tęsknie za nią.
- Ja za nia też. Byłyśmy bardzo blisko. - po chwili milczenia spytałam. - Mogę wiedzieć o co się pokłuciłyście?
- Może to zabrzmieć głupio, ale powodem naszej sprzeczki był facet. Byłyśmy młode i naiwne oraz zakochane w tym samym facecie. Umawiał się z nami obiema, ale on nas tylko wykorzystał. Potem wszystko wyszło na jaw i dalej chyba domyślasz się co zaszło.
- Tak. Przykro mi z tego powodu.
- Nie musi ci być przykro. Ale pamiętaj, nigdy nie daj się oszukać facetowi. Wszyscy to świnie!
- Dlatego jesteś samotna?
- Tak i nie. Po prostu nie znalazłam jeszcze tego jedynego.
Następne 20 minut spędziłysmy w milczeniu rozpakowując zakupy.
 
 
(Nathan)
 
Do domu wrociłem z usmiechem od ucha do ucha. Znowu ja zobaczyłem! Radowałem się w duchu. Niestety gdy tylko zoczaczyłem chłopaków musiałem sie opanować, by nie zaczynali swojej gadki.
- O! Młody wrócił. - poinformował wszystkich Tom.
- A gdzie to nasz Nath chadza? Czy to tez tajemnica? - powiedział śmiejąc się ze mnie Max.
- Byłem na spacerze w parku? A co nie wolno?
- Dajcie już spokuj. Siadaj młody zaraz podam kolacje. - uspokajał nas z kuchni Jay.
- Ok. A co nasz mistrz kuchni przygotował? - zapytałem.
- "Wybuchową Zapiekankę A'la Jay"!
- A co to takiego? - próbowałem coś z niego wyciągnąć.
- Zaraz się dowiesz. - powiedział i wyjął swoje dzieło z piekarnika. - Uwaga! Zaraz posmakujecie najlepszej potrawy we wszechświecie!
Jay szedł ze swoją zapiekankę w naszą stronę gdy nagle potknął się i cała potrawa wylądowała na mnie, Tomie i Maxie.
 
 
CDN....
 
 
 
--------------------------------------------------------------------------
Wiem, nudny. Ale mam super pomysły ;-)
 
 
Dedykacja dla Marysi ;-)

wtorek, 11 września 2012

ROZDZIAŁ 4

(Nathan)
 
 
Obudziłem sie rano z uśmiechem na twarzy, bo miałem bardzo przyjemny sen. Śniła mi sie złośnica z wczoraj. Nadal uśmiechnięty spojrzałem na zegarek. 9:00. Czas wstawać. Szybko wykonałem poranną toaletę i ubrałem jeansy, czerwona koszulkę oraz czarną bluzę i zszedłem na dół. Zauważyłem Sivę i Maxa siedzących na kanapie oraz Jaya i Toma krzątających się po kuchni. próbując zrobić śniadanie. Widok tej dwójki w kuchni był przekomiczny, więc mimowolnie się uśmiełnąłem, znowu.
- O! Wstał nasz kochaś! - powiedział Tom, gdy tylko mnie zobaczył.
- Haha, bardzo śmieszne.
- Dziwisz mi się?! Odkąd wczoraj wróciłeś, jestes cały w skowronkach.
- To prawda. - poparł Toma Max. - Teraz też się uśmiechasz.
- Wiecie co? To nie wasza sprawa. Jeśli faktycznie kogoś spotkałem, nie powinno was to obchodzić.
Lekko wkurzony ubrałem kurtkę i wyszedłem z domu. Bez zastanowienia udałem sie tam, gdzie wczoraj spotkałem Lisse. W głębi duszy miałem nadzieję, że ja zobaczę. Usiadłem na pobliskiej ławce i czekałem co przyniesie los.
 
(Lissa)
 
Obudziłam się o 10:00 i piżamie poszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie kanapkę i zauważyłam, że na stole leży kartka. Wzięłam ją i przeczytałam.
"Pojechałam do pracy. Jeśli chciałabyś wyjść na miasto, w pierszej szufladzie kredensu są zapasowe klucze.
Arlene."
- Super. Mam wolna chatę. - powiedziałam do siebie.
Szybko ogarnełam się i ubrałam rurki oraz zielony top. Włosy związałam w kucyk, chwyciłam torbę i wyszłam z domu. Szłam tą samą trasą co wczoraj, ale tym razem uważałam, żebym na nikogo nie wpadła. W uszach pobrzmiewała mi piosenka "Glad You Came" oczywiście zespołu The Wanted. Nagle usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Lissa! Lissa! Czekaj! - dało sie słyszeć przyjemny męski głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że osoba, która mnie woła był Nathan. Tak. ten Nathan! Będzie ciężko, pomyślałam.
- Czego chcesz? - zapytałam niezabardzo przyjaznie.
- Spokojnie. Chce tylko porozmawiać. - bronił się.
- Niby o czym? - próbowałam uniknąć tej rozmowy.
- O tym incydencie wczoraj. - zamyślił się. - Miałem nadzieje, że zadzwonisz.
- Słuchaj, nie mam czasu, ok? Muszę iść. - odwróciłam się, ale on złapał mnie za rękę.
- Poczekaj! Zadzwonisz? - spytał i zrobił te swoje słodkie oczka. - Proszę.
- Postaram się.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - gdy tylko to powiedziałam, na jego twarzy pojawił się uśmiech. - A teraz puść mnie bo musze iść.
- Oczywiście, przepraszam. Do usłyszenia.
Gdy tylko mnie puścił odwróciłam się i jak najszybciej poszłam w strone domu.
 
 
CDN...
 
 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało mi się w końcu to napisać.
Dziękuje osobą, które to czytają. Dzieki wam mam ochote pisać dalej.
 
Dzisiaj dedykacja dla specjalnej osoby. Mianowicie chodzi mi o Roxx :-)
Specjalne podziekowania za wszystkie pomysły dotyczące tego opowiadania.
I Love You, You Crazy Girl <3

poniedziałek, 10 września 2012

ROZDZIAŁ 3

(Lissa)

Do domu wróciłam w zepsutym humorze. Ten incydent z kawą, porządnie mnie wkurzył. Arlene zauważyła to.
- Coś sie stalo? - zapytała zaciekawiona.
- Jakiś idiota wylał na mnie kawę. - powiedziałam, ukrywając tożsamość tego idioty.
- Idz sie przebrać. Zaraz będzie kolacja. - odrzekła Arlene i wróciła do oglądania serialu.
Szybko pomknęłam na górę, do swoego pokoju. Zdjęłam poplamioną koszulkę, a na jej miejsce założyłam szarą bluzę i wróciłam na dół.


(Nathan)
 
 
Wróciłem do domu, usiadłem na kanapie i rozmyślałem o pannie złośliwej. Wpadła mi w oko. Jest piękną szatynką o niebieskich oczach. Tylko ten charakterek! Musiałem porządnie ja wkurzyć tą kawą. Mam tylko nadzieję, że do mnie zadzwoni.
Z rozmyślań wyrwał mnie Jay, który z rozpędu wskoczył na miejsce obok mnie.
- Pobudka Nath! - wydarł się.
- Czego chcesz?
- Zaraz mamy seans filmowy. nie pamiętasz? - nie odpowiedziałem. - O czym tak rozmuślasz?
- Nie twój interes.
- Czy tu chodzi o dziewczynę?
- Zamknij sie Jay!
- Uuuu! Młody się zakochał! - wydarł się na cały głos.
Do salonu wbiegli Tom, Max i Siva.
- Czy mnie słuch myli, czy nasz BabyNath sie zakochał? - zaczął Tom.
- Kim jest wybranka twojego serca? - Max dorzucił swoje dwa grosze.
- Nie zakochałem się! - zaprzeczyłem ze złością.
Zerwałem się z kanapy i ruszyłem do swojego pokoju. Nie mogłem przestać myśleć o Lissie. Może Jay ma rację i faktycznie sie zakochałem?
 
 
(Lissa)
 
Po skończonej kolacji usiadłam w salonie z laptopem na kolanach. Zajrzałam na TT, a potem włączyłam sobie jakiś film. Było już po 21:00, więc postanowiłam się położyć. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamie i ze słuchawkami w uszach położyłam sie na łóżku. Pierszą piosenką jaka usłyszałam była "All Time Low" oczywiście zespołu The Wanted. Gdy tylko usłyszałam głos Nathana, przypomniało mi się dzisiejsze popołudnie.
- Może by do niego zadzwonić? - myślałam na głos. - Nie! Podtrzymam go jeszcze. Nie przepuszcze mu tak łatwo.
Wyjęłam słuchawki z uszu, przewróciłam sie na bok i zasnęłam.
 
 
 
CDN
 
 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Wiem, nudny, ale planuje coś ciekawego ;-)
 
 
Dedykacja dla Martyny. Życz mi weny ;-)

niedziela, 9 września 2012

ROZDZIAŁ 2
 
(Lissa)
 
Szybko wrzuciłam ubrania do szafy. Do torebki spakowałam portfel, komórkę oraz słuchawki.
- Idę na spacer. - uprzedziłam Arlene.
- Dobrze, ale nie oddalaj się za daleko.
- Zamieniasz sie nadopiekuńczą mamuśkę. - zażartowałam.
- Tylko się o ciebie martwie. Nie znasz okolicy, więc możesz zabłądzić.
- Spokojnie. nic mi nie będzie. Paa.
Wyszłam z domu i od razu włożyłam słuchawki. W uszach usłyszałam przyjemnie dżwięki piosenki "Golden" The Wanted. Dzięki ich muzyce mogłam choć na chwile oderwać się od rzeczywistości. Następnie puściłam "Gold Forever", która zawsze wywoływała u mnie uśmiech. Pogrążona w moim małym świecie szlam ulicą. Nagle ktoś wpadł na mnie i rozlał kawe na mojej ulubionej koszulce.
- Uważaj jak idziesz! - wydarłam sie na chłopaka, który na wpadł.
- Przepraszam. nie zauważyłem Cię. - zaczął sie tłumaczyć.
- Nie obchodzi mnie to. To była moja ulubiona koszulka. - powiedziałam wskazując na plamę z kawy.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Nie widziałam jego oczu, zakrytych pod daszkiem czrnej bejsbolówki, ale skąś kojarzyłam jego głos.
- Naprawdę mi przykro. To było niechcący. - próbował złagodzić moją złość. - Zapłacę za pranie. - zaproponował.
- Niestety, nic jej juz nie pomoże.
- To chociaż dasz się gdzieś zaprosić w ramach przeprosin?
- Nie wiem, muszę pomyśleć.
- Masz. - podał mi karteczkę. - To mój numer. Jakbym mógł zrobic coś, żebyś mi wybaczyła, zadzwoń.
- Napewno to zrobię.
- Będę niecierpliwie czekał. A przy okazji, jestem Nathan. - powiedział chłopak i spojrzał mi w oczy.
- Lissa - przedstawiłam się.
- Miło było mi cie poznać Lisso. Do zobaczenia. - powiedział, uśmiechnął się znacząco i poszedł.
Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Sam Nathan Sykes oblał mnie kawą, zaprosił mnie na spotkanie i dał mi numer telefonu. Gwiazdy. Ciekawe ile dziewczyn przedemną oblał kawą i z ta swoją niewinną minką zaprosił "w ramach przeprosin" Pewnie myśli, że za nim polecę. Niedoczekanie jego! Nie jestem typem dziewczyny, która biega za takimi jak on. Nadęty pacan! Ale niech nie myśli, że tak szybko mu wybaczę. Pożałuje, że mnie spotkał.
 
 
 
CDN
 


sobota, 8 września 2012

ROZDZIAŁ 1
 
(Lissa)
 
Siedziałam w pociągu. Byłam w drodze do Londynu. Dzisiaj rano wypisali mnie ze szpitala, dali jakieś tabletki i mogłam jechać. Podczas dwóch godzin podróży, rozmyslałam co czeka mnie na miejscu. Zupełnie nowe otoczenie, nowa szkola, nowi ludzie.
Godzinę póżniej pociąg stanął na dworcu. Wysiadłam i zobaczyłam Arlene siedzącą na ławce. Gdy tylko mnie zobaczyła, wstała i uścisnęła mnie
- Miło cie widzieć Lisso. - powiedziała.
- Ciebie też Arlene.
- No to idziemy? - zaproponowała.
- Tak. - Wzięłam swój bagaż i podążyłm za nią.
Zauważyłam, że nie zmieniła się od ostatniego razu, gdy się widziałyśmy. Nadal była piękną, szczupłą brunetką, ale wyższą i pięć lat starszą. Przypomniałam sobie tamten dzień. To były moje trzynaste urodziny. Spędzałam je wtedy w Londynie, gdy Arlene studiowała tam dziennikarstwo. Z tego co wiem  jest teraz dziennikarką w jednym z najlepszych londyńskich czasopism. Napewno spotyka się z wieloma sławnymi ludzmi. Musi też dużo zarabiać, pomyślałam gdy zobaczyłam jej samochód. Arlene otwierała drzwi czarnego chevroleta, który stał przed dworcem. Arlene włożyła moją torbę do bagażnika, a ja wsiadłam do auta.
Pół godziny póżniej byłyśmy pod jej domem Nie był duży, biorąc pod uwagę, że Arlene zawsze mieszkała sama. Weszłyśmy do środka. Arlene pokazałam mi parter, gdzie znajdowała sie mała kuchnia połączona z jadalnią oraz salon w odcieniach żółci. Gdy rozglądałam sie po nim, zauważyłam, że na ścianie wisiała 32" plazma, a kawałek dalej drzwi prowadzące na taras. Otworzyłam je i zauwazyłam cudowny ogródek. Nie był duży, ale idealny na spędzanie letnich wieczorów leżąc na trawie i oglądając gwiazdy. Nagle zostałam wyrwana z moich rozmyślań, przez wołanie Arlene.
- Lissa! Gdzie jesteś?
- Juz idę!
Zamknęłam drzwi na taras i wyszłam z salonu. Arlene stała przy schodach na piętro.
- Chodz. Pokaże ci twój pokój.
Wspiełysmy sie na górę, a Arlene wskazała mi drzwi na końcu korytarza. Podeszłam i powoli je otworzyłam. Weszłam do pokoju o blado fioletowych ścianach. Rozejrzałam sie po nim. Przy drzwiach znajdowało sie biurko, dalej szafy na ubrania, a po prawej łożko ze stolikiem nocnym. Na ścianach były przymocowane półki. Na niektórych z nich było kilka książek. W większości były to młodzeżowe opowiadania, a na biurku leżały juz podręczniki. Właśnie. Od poniedziałku miałam iść do nowej szkoły. Teraz był czwartek, więc miałam jeszcze cztery dni wolnego. Postanowiłam więc, że zwiedze Londyn...
 
 
CDN
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, beznadziejne, ale będzie lepiej
 
 
 
Dedykacja dla mojej ukochanej siostrzyczki Edytki ;-)



piątek, 7 września 2012

PROLOG

 
(Lissa)
 
Otworzyłam oczy. Wdarło sie do nich drażniące światło. Gdy tylko sie do niego przyzwyczaiły zobaczyłam biały sufit. Rozejrzałam się wokoło. Byłam w szpitalu. Spojrzałam na moje ręce. Nadgarstki miałam zabandażowane i byłam podłączona do kroplówki.
- Cholera! - wykrzyknęłam. - Znowu!
Tak, znowu byłam w szpitalu i to czwarty raz w tym roku. Powód był bardzo prosty. Próbowałam popełnić samobójstwo, ale za każdym razem nie udaje mi się to. Mam dość mojego popapranego życia. Zwłaszcza po tym jak niecały miesiąc temu moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym. Jedyna bliską mi osobą, która mogła się mną zaopiekować była Arlene, którą sąd wyznaczył na moją prawna opiekunkę. Właściwie to jest moja ciocią, ale jest ode mnie tylko 10 lat starsza.  Nie mam z nią zbyt bliskich kontaktów, ale po stracie rodziców potrzebuje kogoś, kto pomoże mi to wszystko na spokojnie poukładać. Gdy dowiedziałam się o wypadku pogrążyłam się w takiej depresji, że postanowiłam podciąć sobie żyły. W Bristolu - moim rodzinnym mieście nie mam łatwego życia. Nie mam też przyjaciół, ani nawet bliskich kolegów.
Mój pierwszy raz, gdy otarłam się o śmierć był to jakiś rok temu. Miałam ciężki okres w szkole. Ogólnie nigdy nie miałam tam dobrze, ale wtedy to przerosło moją wyobrażnie. Teraz gdy wypiszą mnie ze szpitala i pojadę do Londynu, pójdę do nowej szkoły i wszystko zacznie się od nowa. Mam tylko cichą nadzieje, że znajdzie się osoba, która będzie mnie wspierać i pomoże mi przez to przebrnąć...
 
CDN
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Małe wprowarzenie do opowiadania. Wiem; dołujące, ale będzie lepiej ;-)
 
 
Z dedykacją dla Daguś ;-)
 

Witam :-)


Jest to mój pierwszy blog.
Będę tu umieszczać moje opowiadanie.
Jestem w trakcie czytania kilku świetnych blogów i to zmotwowało mnie do napisania własnego.
Niedługo zamierzam dodać prolog, więc mam nadzieje że będziecie wyrozumiali. ;-)