(Lissa)
Czułam się jak strażnik więzienny. Stałam ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma pilnując chłopaków jak sprzątają. Haha! Znowu to robię. Oczywiście nie dałam po sobie poznać, że ta cała sytuacja mnie bawi.
Na ich twarzach znowu malowało się niezadowolenie. Ja ich jeszcze naucze porządku!
- Nathan, nie ma obijania się! - powiedziałam, gdy chłopak położył się na kanapie.
- Ale jestem zmeczony...
- To trzeba było nie robić bałaganu, albo chociaż systematycznie sprzątać.
- No ale...
- Żadnego ale!
Czułam się jakbym tresowała niesforne szczeniaczki. Miałam z tego wielki ubaw!
Po dwóch godzinach dom lśnił czystością. Nie, nie dom - parter. Boję się mysleć jak wyglądają ich pokoje.
Zmęczona trójka leżała na podłodze. Było od nich słychać cichę jęki. Jej! Faktycznie ich wykonczyłam. Postanowiłam im to wynagrodzić.
- Brawo panowie. Wygląda tu znacznie lepiej. Myślę, że jakaś nagroda bedzie. - na te słowa wszyscy podnieśli głowy.
- A można wiedzieć co dokładnie? - Nath zrobił minę zbitego psa.
- Zobaczycie jak wrócę.
Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z domu zostawiając tych biedaków leżących na środku salonu.
Z pomocą kilku przechodniów dotarłam do sklepu. Postanowiłam, że zrobię im kolację, więc musiałam zaopatrzyć ich świecącą pustkami lodówkę.
Gdy zakupiłam wszystkie potrzebne produkty udałam się w drogę powrotną.
Kiedy weszłam do środka, pierwsze co zauwazyłam to brak chłopaków. To nawet dobrze. Będę miała czas na zrobienie kolacji.
Po 40 minutach wszystko było gotowe. Szybko nakryłam do stołu i zawołałam chłopaków.
- KOLACJA! - wydarłam się z całej siły. - Ruszcie się łaskawie i zejdzcie!
Chwilę pózniej usłyszałam dzwięk otwieranych dzwi, a zaraz potem kroki na schodach.
- Co się tak wydzierasz? - spytał ledwożywy Jay.
- Kolacja na stole.
- Kolacja?! - powiedzieli jednocześnie i szybko zbiegli na dół.
- Spaghetti! - Sivie zaświeciły się oczy z radości.
- Ugotawałaś nam spaghetti? - zapytał zdziwiaony Nathan.
- Chwała tobie bogini. - powiedział Max i cała czwórka rzuciła się przede mną na kolana.
- Co wy idioci wyprawiacie?
- Oddajemy cześć naszej królowej. - wyjaśnił Nath.
- Dobra, dobra dosyć tego. Wstawać, albo bedzie żle. - chłopaki pozbierali się z ziemi. - Siadać do stołu, bo wam kolacja wystygnie.
Wszyscy grzecznie usiadli przy stole. Było to trochę podejrzane, ale coż.
- Witam szanowną rodzinkę! - do domu niczym tornado wdarł Tom.
- A tobie co? - spytał go Siva.
- Nic mamusiu.
- Ja ci dam mamusię! - Siva poderwał się ze stołu i pod wpływem impulsu rzucił Tom'a spaghetti.
- Ty transwestyto! - Tom się wkurzył.
- Co? - spytałam zdziwiona.
- Siva jest transwestytą, bo ogląda teletubisie!
- Miałeś nikomu nie mówić! To była tajemnica! Ty chamie!
Teraz to się zaczęło. Siva chwycił talerz Max'a i znowu obrzucił Tom'a. On jednak nie pozostawał mu dłużny. Chwilę pózniej cała jadalnia była w spaghetti. Nie chcąc podzielić jej losu schowałam się za kanapę.
- Ty tez sie chowasz? - powiedzał Nath, który także tam się schował.
- Tak. Czemu nie przyłączysz się do tych inteligentów?
- Chronię włosy.
- Racja. Masz. - podałam mu bluzę Max'a leżącą obok mnie.
- Po co mi to?
- Trzeba chronić święte włosy.
Nathan zarzucił bluzę na głowę i niezauważeni pobiegliśmy na górę.
CDN...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest!
Przepraszam, że ostatnio nie dodawałam, ale byłam chora i nie miałam weny :-(
Ale wróciła i udało mi sie to napisać.
Dedykacja dla mojej wiernej komentatorki: Angeliki - która mnie tak męczy o rozdziały ;-D
ha a mnie to kto meczy???
OdpowiedzUsuńteraz tylko szybko dodawaj następny bo chcę już czytać o pobycie w pokoju:)
i oby wena cie nie popuszczała:)
Ja? Ja jestem grzeczna ;-)
UsuńNastepny powinien byc jutro...
Mam nadzieję, że mnie nie opuści...