niedziela, 24 marca 2013

ROZDZIAŁ 51

(Lissa)

Tym razem obudziłam się w swoim łóżku. SAMA. Wymknęłam się od chłopaków po północy, by w końcu wrócić do mojego miękkiego łóżka. Gdy uświadomiłam sobie, że jest piątek uśmiechnęłam się, ale gdy tylko mój wzrok powędrował na białą kopertę leżącą na biurku, od razu straciłam humor. Zaczęłam się zastanawiać kim jest ten K. Znam go? Nie mogłam przestać o tym myśleć. Może po prostu ktoś robi sobie ze mnie jaja... Chyba nie zadaje się z jakimiś psychopatami? Ughhh... Muszę przestać o tym myśleć; muszę żyć normalnie.
Po porannej toalecie udałam się na śniadanie. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam przy stole by spokojnie ją zjeść. Spojrzałam na zegar ścienny w kuchni.
- 12:06. Arlene na pewno jest już w pracy. - powiedziałam do siebie.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Nadawca: Arlene. O wilku mowa. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam ją.
Zarezerwuj dla mnie dzisiejsze popołudnie. Zrobimy sobie babski wieczór.
Szybko odpisałam i wpadłam na pomysł, by iść do chłopaków. Nie będę przecież cały dzień siedzieć sama w domu!
Posprzątałam po śniadaniu, ubrałam kurtkę i wyszłam z domu.
Idąc nie spieszyłam się za bardzo. Cieszyłam się ładną pogodą, która często tu się nie zdarzała.
Kilkanaście minut później dotarłam na miejsce. Jak zwykle zrobiłam swoje wejście smoka i mnie zatkało. Stałam w całkiem pustym domu. Było kompletnie cicho; nawet za cicho. Pomyślałam, że może chłopaki pojechali na wywiad, albo coś w tym stylu, ale chyba aż tak nieodpowiedzialni nie są by zostawiać otwarte drzwi. Postanowiłam przeszukać resztę domu, więc poszłam na górę. Może to tam się schowali? Na początku weszłam do pokoju Tom'a (coś kazało mi tam iść), a tam cała banda rozwalona na łóżku.
- A wasze wysokości co robią?
- Rozluźniamy nasze królewskie mięśnie, nie widać? - wymamrotał Tom.
- Zbieracze też?
- Też, ale tylko Jay.
- Tak tez myślałam. Trochę podejrzanie tu pachnie.
- Podejrzanie? To fasolka to bretońsku! - odparł Jay.
- Dobrze wiedzieć. Czemu to wy właściwie tak leżycie?
- Nudzi się nam. - odpowiedział Max.
- CO? Wam się nudzi? Przecież wy codziennie zachowujecie się jak po ekstazie!
- Widzisz, mamy kryzys. - dodał Siva.
- Ruszać dupy do salonu! - wrzasnęłam.
Cała piątka zwlokła się z łóżka i podreptała na dół. Posadzili swoje tyłki na kanapie i wlepili we mnie wzrok.
- Jakieś sugestie? - zapytałam.
- KARAOKE! - wrzasnął Tom.
- Taaa świetnie. Pięciu zawodowych piosenkarzy kontra dziewczyna, która nawet śpiewając pod prysznicem fałszuje!
- Nie bądź taka, zaśpiewaj z nami! Będzie fajnie! - Max próbował mnie przekonać.
- Proszę kochanie. - Nath podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- Niech wam już będzie.
- Ja chcę pierwszy! Ja chcę pierwszy! - Max zaczął skakać na kanapie jak dziecko na trampolinie.
Tom podłączył sprzęt do karaoke do telewizora i po wybraniu piosenki Łysy zaczął śpiewać (piosenka Max'a).
Jay, Tom, Seev i Nath zaczęli piszczeć jak dziewczyny na widok ich samych, a ja patrzyłam na nich jak na debili.
- A teraz Lissa! - powiedział Nath.
- Muszę?
- Nie wymigasz się!
- Co mam zaśpiewać? - poddałam się.
- Może Glad You Came? - rzucił Siva.
- Świetny pomysł. A wy będziecie mi robić za chórek.
Nath włączył muzykę i zaczęłam śpiewać

The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came (came, came)

You cast a spell on me, spell on me
You hit me like the sky fell on me, fell on me
And I decided you look well on me, well on me
So let's go somewhere no-one else can see, you and me

Turn the lights out now
Now I'll take you by the hand
Hand you another drink
Drink it if you can
Can you spend a little time,
Time is slipping away,
Away from us so stay,
Stay with me I can make,
Make you glad you came

The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came
I'm glad you came

You cast a spell on me, spell on me
You hit me like the sky fell on me, fell on me
And I decided you look well on me, well on me
So let's go somewhere no-one else can see, you and me

Turn the lights out now
Now I'll take you by the hand
Hand you another drink
Drink it if you can
Can you spend a little time,
Time is slipping away,
Away from us so stay,
Stay with me I can make,
Make you glad you came

The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came
I'm glad you came

I'm glad you came
So glad you came
I'm glad you came
I'm glad you came

The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came
I'm glad you came

Śpiewałam całym sercem, a gdy piosenka skończyła się spojrzałam na chłopaków.
- WOW! Kochanie, masz świetny głos! - Nathan przytulił mnie.
- Haha! Okłamuj swoją dziewczynę, daleko nie zajdziesz.
- Młody ma rację. Twój głos jest wspaniały.
- Lizusy.
- Teraz ja! - krzyknął Seev.
Chłopak od razu dorwał się do mikrofonu. Jego wybór piosenki był dość.... oryginalny.
Zaśpiewał chyba wszystkim znaną piosenkę: 

My jesteśmy krasnoludki,
Hopsa sa, hopsa sa,
Pod grzybkami nasze budki,
Hopsa, hopsa sa,
Jemy mrówki, żabkie łapki,
Oj tak tak, oj tak tak,
A na głowach krasne czapki,
To nasz znak, to nasz znak.

Gdy ktoś zbłądzi, to trąbimy,
Trututu, trututu,
Gdy ktoś senny, to uśpimy,
Lulu lulu lu,
Gdy ktoś skrzywdzi krasnoludka,
Ajajaj, ajajaj,
To zapłacze niezabudka,
Uuuuu.

Potem był tom, którego wybór piosenki zachwycił męską część tego towarzystwa. Ten idiota zaśpiewał: Będę brał Cię, w aucie! Cie, ehe!
Nath stworzył duet z Jay'em i ''zaśpiewali'' Time to say goodbye gdzie Nathan wcielił się w Celine Dione. Komicznie to wyglądało.
Kiedy już skończyli, stwierdzili, że są głodni, więc Tom zamówił pizze. Spokojnie się nią zajadaliśmy, aż przypomniało mi się, że miałam spędzić ten wieczór z Arlene. Wytłumaczyłam chłopakom, że muszę już iść.
- Poczekaj, odprowadzę Cię. - powiedział Nath i po ubraniu kurtek ruszyliśmy w drogę do mojego domu.
Nic nie mówiliśmy, tylko trzymaliśmy się za ręce co nam całkowicie wystarczało.
Przed domem czule pożegnaliśmy się i weszłam do środka. Arlene była już w domu i krzątała się po kuchni.
- Lissa! Dobrze, że już jesteś. Gotowa na nasz babski wieczór?
- Oczywiście!
 Przebrałam się w piżamę i razem z Arlene z miskami pełnymi chipsów i ciastek usiadłyśmy na kanapie. Włączyłyśmy wcześniej wypożyczony film Wiecznie Żywy i zaczęłyśmy oglądać. Głównie gadałyśmy niż skupiałyśmy się na filmie, ale cóż
Miło tak spędzić trochę czasu z Arlene. Gdyby nie ona, nie było by mnie tu, ale gdyby ten K. nadal miałabym rodziców. W dodatku teraz poluje na mnie...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Taka niespodzianka za podniesienie mnie na duchu ;D
Kocham Was <333
Płakać mi się chce ze szczęścia jak czytam wasze komentarze ^-^
Dziękuje za prawie 6000 wyświetleń ;)

Zdradzę wam, że te opowiadanie zbliża się ku końcowi ;D
Bójcie się zakończenia.... 

Dedykuję ten rozdział wszystkich, którzy to czytają oraz osobom, dzięki którym nie poddaję się z pisaniem <333 Jesteście dla mnie jak rodzina ;)


5 komentarzy:

  1. Twoje rozdzialy mnie rozwalaja x d
    Te teksty ; 3
    Pisz szybko kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  2. o mamo, koniec świata, chłopakom się nudziło. :o
    i niech tek K. się- że tak grzecznie powiem- odpierdoli. :3
    ona ma żyć razem z Nathanem. :3 i ogółem ma żyć. :D
    weny.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje teksty rozwalają system *.*
    a moja wyobraźnia.... Bosz
    ja lepiej nic nie mówię :D
    weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział :D
    Mam nadzieję, że opowiadanie zakończy się szczęśliwie...
    Bo jak ten K... jak.. jak on ją zabije, to ja znajdę jego i wykastruje!! O ile to wgl chłopak xD haha
    Szkoda, że już zbliża się do końca opowiadania, ale mam nadzieję, że to nie będzie koniec Twej twórczości, bo naprawdę świetnie piszesz <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdziały są świetne :D
    teksty jeszcze lepsze;D
    dobrze ,ze nie przestałaś pisać
    Juz sie nie mogę doczekac kolejnego <3
    weny <3

    OdpowiedzUsuń