(Siva)
- Myślisz, że się udało? - spytała Nareesha gdy się obudziła.
- Co?
- Czy ty kiedykolwiek myślisz? Chodzi mi o kolację Nath'a i Lissy.
- Jestem pewien, że bardzo milo spędzili czas. - odpowiedziałem przybliżając się do niej.
- Zboczeniec! - Nareesha walnęła mnie poduszką.
- Nie mów, że nie masz ochoty.
- Ewentualnie... - powiedziała, a ja pchnąłem ją na łóżko i zacząłem okładać pocałunkami.
Nagle drzwi do naszego pokoju otwarły się z hukiem i do pokoju wpadł Jay.
- Witaaaaaam państwa! - wydarł się, a my odskoczyliśmy od siebie. - Czy to zoo...o...ologiczny?
- Jay! Znowu się najebałeś!
- Nieee.... Ja tylko chce kupić słoniaaaa.
- Po cholerę Ci słoń? - zapytała Nareesha.
- Luuuubię trąby.... - odpowiedział i zatoczył się na korytarz.
- Co tam się dzieje? - zaciekawiła się Nareesha.
- Ubiorę się i sprawdzę.
Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Po szybkim prysznicu i ubraniu się wróciłem do sypialni. Dopiero teraz zauważyłem, po spojrzeniu na zegar, że jest już po 13.
Zostawiłem Nareeshe by mogła także się ubrać i udałem się do pokoju Jay'a. Zastałem ich porozwalanych na kanapach w środku alkoholowej libacji.
- Dopiero 14, a wy już pijecie? - zapytałem zabranych (czyt. Lisse, Nath'a, Jay'a, Kelsey, Tom'a, Max'a i Elene).
- Daj spokój Siva! Musimy uczcić nasz ostatni dzień w tym raju! - odpowiedział Tom.
- I robicie to chlejąc od rana?
- My po prostu mile spędzamy czas. - powiedziała El siedząca na kolanach Max'a
- Wiecie, że jutro o 13 mamy samolot?
- Wiemy, wiemy. - Jay zatoczył się ku mnie. - Spokojna Twoja rozczochrana, wstaniemy.
- To pijcie na własną odpowiedzialność. Ja nie zamierzam brać w tym udziału.
- Siva! Nie daj się prosić. - lamentował Tom.
- Nie. Ktoś musi być trzeźwy i doprowadzić was jutro rano do porządku. - odparłem i ruszyłem w stronę drzwi.
- Jak chcesz... - usłyszałem tylko głos Jay'a i wróciłem do Nareeshy.
(Lissa)
- Chłopaki! - wydarłam się by przyciągnąć uwagę tych szajbusów. - Myślę, że Siva miał rację...
- Lissa, nie! Zostań z nami! - Tom padł przede mną i chwycił za nogę.
- Mówię poważnie. - odparłam i zwróciłam się do Tom'a. - Co ty robisz pojebańcu?
- Jam jest twą zacną blokadą!
- Przyznaj się, ile wypiłeś? Tylko ty i Jay jesteście pijani, ale po loczku można się tego spodziewać.
- Tylkooooo troszeczkę.....
- Troszeczkę, czyli ile?
- Yyyy... Butelkę tego brązowego....
- On wpierdzielił całą whiskey! - krzyknęła Kelsey.
- Moją whiskey Już jesteś martwy Parker! - wrzasnęła Elena i chwytając do ręki pustą butelkę wódki ruszyła na Tom'a.
Chłopcy dziwnie na nią spojrzeli, a zaraz potem wzrok przenieśli na mnie.
- El ma słabość do whiskey....
4 GODZINY PÓŹNIEJ - NACHLANI W CZTERY DUPY
(Lissa)
- Dziubusie.... mam pomysł. - powiedział Tom.
- Ty nic lepiej nie wymyślaj... bo źle na tym wyjdziemy.... - odpowiedziałam.
- A ja jestem ciekawy! - wydarł się Jay przytulający się do ściany.
- Idziemy na plażę... - odparł Tom. - W końcu to nasz ostatni dzień, więc....
- Nic już więcej nie mów, bo się przemęczysz. - przerwałam mu.
- A ja uważam, że Tom ma racje! - odezwał się Max, który wcześniej migdalił się z El.
- Kochanie, chcesz iść w takim stanie na plażę? - zapytała go.
- W jakim stanie? Ja się czuję zzzznakomiecie! - odpowiedział.
- To w takim razie idziemy na plażę! - krzyknął Nathan i podniósł mnie.
- Idziemy! - wydarł się za nim Max i tak jak Nath mnie, złapał Elenę i poszedł za nami. Ta reszta idiotów też (czyt. Tom i Jay) no i Kelsey.
Nathan wyniósł mnie z hotelu, cały czas nosząc na rękach. Nie powiem, podobało mi się to. Max także całą drogę niósł El (stwierdzili, że nie powinniśmy się przemęczać), a biedna Kelsey szła z buta. Ale czego można się spodziewać po Tom'ie? I tak, sam zainteresowany był skupiony na prowadzeniu nas na plażę, która jego zdaniem jest najlepsza na świecie.
Szliśmy jakąś drogą, sama nie wiedziałam jaką i gdzie, ale musiałam się na niego zdać (co nie było wcale pocieszające). W końcu po jakiś 30 minutach dotarliśmy do wejścia na plażę. Chłopcy, jak to oni, rzucili się biegiem w stronę Hiszpańskiej plaży, niestety jednak nie dotarli tam, bo (nie wiadomo dlaczego) 'wmurowało' ich w ziemie. Chcąc się powiedzieć, co im się stało, podeszłyśmy do nich. Gdy na nich spojrzałyśmy, ich miny wyrażały.... zdziwiony zachwyt? Spojrzałyśmy w stronę, w którą patrzyli i naszym oczom ukazał się wielki napis PLAŻA NUDYSTÓW. Spojrzałam na Tom'a, który stał z wielkim bananem na ryju.
- To jest ta Twoja 'super plaża'? - zapytałam.
- Najlepsza w Hiszpanii. - odpowiedział nadal się uśmiechają.
Ja, Elena i Kelsey spojrzałyśmy na niego jak na morderce sikiratek* i gdy skojarzył, że chcemy coś mu zrobić zaczął uciekać. My oczywiście ruszyłyśmy za nim w pościg.
(Nathan)
Dziewczyny zaczęły gonić Thomas'a, który zaprowadził nas na plażę nudystów. Ja, Max i Jay staliśmy i patrzyliśmy jak Tom zwiewa przed moją dziewczyną.
Stalibyśmy tak przez cały czas, ale coś wyrwało nasz z tego 'transu'. Tym 'czymś' był Max, który niespodziewanie zaczął się rozbierać i krzyczeć: 'Bracia! Idę do was!'. Zaraz potem rzucił się w bieg na plażę. Spojrzeliśmy z Jay'em na siebie zdziwieni i chwytając ubrania łysego, pobiegliśmy za nim.
- Max! Łysa pało, ogarnij dupę! - wydarłem się.
- Stój pojebańcu! - Jay próbował go zatrzymać rzucając w niego nazbieranymi muszelkami.
Dziewczyny z Tom'em na czele usłyszały nasze wrzaski i gdy domyśliły się co ten łysy idiota wyprawia, także ruszyły za nim w pościg. Nie wiem czy moje oczy płatają mi figle, ale przysiągłbym, że Tom biegnie ze smyczą w ręce krzycząc: ' Max! Do nogi!'
Jak można było się domyśleć to Elena wyprzedziła wszystkich (nawet Thomas'a) i krzyczała na niego.
- Max, ty świnio kudłata! Zatrzymaj się! - coraz szybciej biegła.
Wiedziałem, że El szybko biega, ale teraz wyglądała jak rakieta! Gdy Max miał ściągać swoje słit bokserki w myszki, Elena wpadła na niego i oboje wpadli do morza.
- Puść mnie! - wyrywał się. - Ja chcę być wyzwolony!
- Wyzwolony to będziesz dopiero wtedy, kiedy umrę! - powiedziała Elena.
- A jeśli Max umrze pierwszy? - zapytałem.
- To wtedy nasz kochany łysolek ma przerąbane. - zaśmiała się Lissa.
- Co mam rozumieć przez 'kochany'? - zwróciłem się do ukochanej.
- Co chcesz. - odpowiedziała z uśmiechem i tanecznym krokiem udała się w stronę wyjścia z plaży.
- Uważaj Młody, bo ci jeszcze rogi wyrosną. - wybrechtał (XD) Tom.
- Ty się Parker głupio nie śmiej tylko łap Max'a za nogi! - El pacnęła go w głowę.
- Czemu ja? Nie mam pewności, że on się myje!
- A ja nie mam pewności, że ty się myjesz. Łap kochanka za giery i jazda do hotelu! - wrzasnęła Kelsey, a Tom potulnie zrobił co kazała.
TomTom i Jay nieśli Max'a, dziewczyny chichotały jak naćpane, a ja stałem z boku.
Nagle Tom potknął się i zaliczył glebę, przez co Jay z Max'em także się wywalili.
Tak się złożyło, że upadli tuż pod latarnią, która w tej chwili zapaliła się oświetlając łysinę mego przyjaciela.
- Cóż to za blask strzelił z tego wieżowca?! - powiedziałem wskazując na źródło światła.
- Ty to jednak jesteś pojebany. - odparła Lissa. - To mój kochany kretynie jest latarnia.
- To jest magiczna latarnia postawiona przez kosmitów! - dodał Tom, który nadal obściskiwał chodnik.
- Co oni brali? - zapytała Lissa.
- A czy to ważne? Zostawmy ich tutaj, jeden problem z głowy. - powiedziała Kelsey.
- Proszę nie! Zrobię wszystko co każesz! - Jay rzucił się do stup MOJEJ dziewczyny.
- Wszystko? - dziewczyny wymieniły spojrzenia.
- Znaczy...no...tak....
- No dobra... Ruszać dupy! - wrzasnęła Elena.
Ledwo, ale jednak po jakiś 40 minutach byliśmy już w hotelu. W miarę swoich możliwości doczołgałem się do pokoju. Tak jak stałem, padłem jak długi na łóżko i odpłynąłem....
--------------------------------------------------------------------------------------------------
JEST!!!
Męczyłam się nad tym i w końcu dodałam ;)
Liczę na komentarze ^-^
Chciałam wam tylko powiedzieć, że.... KOCHAM WAS <333
To wy motywujecie mnie do pisania i znosicie moje braki weny ;D
Specjalna dedykacja dla Angeliki ^-^ Nie mogłaś się siostrzyczko doczekać <3
Co do The Versatile Blogger Award - musiałam usunąć bo siora mi się do bloga dorwała i nie chciałam, żeby to czytała....